Magiczny dom - opowiadanie konkursowe - Dom Kultury w Wolbromiu

Magiczny dom – opowiadanie konkursowe

Dodał(a): Eliza Ciuła-Hat | środa, 17 lipca 2019
Magiczny dom – opowiadanie konkursowe

Poniżej prezentujemy opowiadanie „Magiczny dom” z konkursu „Fantastyczny Dom Kultury”. Autorką jest osoba posługująca się pseudonimem Pieseł. Tekst zdobył wyróżnienie w kategorii młodzieżowej.

 

„Magiczny dom”

Nareszcie piątek – pomyślałam, leniwie przeciągając się na łóżku. Na samą myśl o spędzeniu popołudnia w kinie z najlepszą przyjaciółką, uśmiechnęłam się do siebie.

Po paru godzinach szkolnych zmagań wróciłam do domu i zaczęłam przygotowania do wyjścia. Ciekawe, co za film wymyśliła Julka? – pomyślałam. Gdy byłam już pod kinem, ogarnął mnie jakiś niepokój.

– Maju, pospiesz się – z daleka usłyszałam kumpelę machającą biletami.

– Dziewczynki, proszę wchodzić, zaraz zaczynamy – ponagliła nas pani kasująca wejściówki.

  Spojrzałam na nią, gdy odrywała kawałek biletu. Jej oczy zrobiły się iskrzące i czarne, a dłonie miała pokryte łuskami.

– Julka, widziałaś to?! – zdrętwiała zapytałam koleżankę, zbiegając z nią po schodach.

– Majka, co z tobą? Jeszcze nie zaczął się film, a ty już fantazjujesz. – Uśmiechnęła się do mnie.

Może faktycznie coś mi się przewidziało – pomyślałam, zerkając za siebie. Boże, to znów ona, stała przy drzwiach, patrząc na mnie migoczącymi oczami. Machała do mnie, a ja z całych sił zacisnęłam oczy, by nie widzieć nic, co się wokół dzieje.

Nagle z prawej strony sceny zaczął wydobywać się mglisty dym, wprost spod kinowych foteli.

Co jest grane?

Mój strach sięgnął zenitu, gdy w sekundzie poczułam, jak coś chwyciło mnie za nogę. Próbując się wyrwać, spojrzałam w dół. Coś złapało moją kostkę tak mocno, że nie mogłam się ruszyć.

Jednym mocnym szarpnięciem zostałam wciągnięta do tajemniczego szybu pod salą widowiskową. Dziwny blask ogromnych reflektorów nie pozwolił mi czegokolwiek zobaczyć. Czułam tylko, jak zjeżdżam w dół bardzo krętą rynną. Próbowałam krzyczeć, lecz nie mogłam wydobyć z siebie głosu.

Znalazłam się w jakimś olbrzymim pomieszczeniu. Dużo rekwizytów, stare eksponaty, ogromna garderoba  i stroje „Wolbromiaków”. Zza grubej, brunatnej kotary znienacka wyszła tajemnicza postać. Wyglądała jak z komiksu. Cofnęłam się do tyłu, a ona nagle odezwała się do mnie. Jej głos był dźwięczny, a długie, siwo-czarne włosy opadały jej na płaszcz z kolorowych piór. Nie mogłam dojrzeć jej twarzy, gdyż zakrywała ją ciemna woalka, przymocowana do dziwacznego kapelusza.

– Witaj – rzekła – pewnie zastanawiasz się, gdzie jesteś i co tu robisz. Znalazłaś się w tym miejscu nie przez przypadek – ciągnęła, a z jej ust wraz z dźwiękami zaczął wydobywać się złoty pył. – Jesteś wybrańcem. – Spojrzała na mnie, odchylając do góry woalkę.

Moim oczom ukazała się na wpół skamieniała twarz i niesamowite, czerwone oczy.

– Jestem Lea – rzekła, podając mi dłoń. – Od dłuższego czasu wszystko układało się tutaj wspaniale. No wiesz, długo by opowiadać: wybitni artyści, nowa tężnia z czarodziejską, odmładzającą mocą, piękna komnata spotkań w Starym Kinie, jak również nowa sala kameralna, przenosząca widzów do innego wymiaru. Tak jeszcze do niedawna było, niestety wszystko się zmieniło od momentu porwania Nilli. To największa gwiazda naszego Domu Kultury, miała najpiękniejszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałam, a jej solowe występy w Zespole Pieśni i Tańca były niesamowite. Była takim dobrym duchem tego miejsca.

Łzy zaczęły spływać po jej policzkach.

–To Berks nam to zrobił – powiedziała smutno, spuszczając wzrok. – Nie mógł znieść, że Nilli jest faworytką i ulubienicą wszystkich. Stanowili pierwszą parę w zespole, jednak to ona była tą naj…

Stałam jak wryta, słuchając niebywałej opowieści.

– Jak mogę wam pomóc? – udało mi się wydukać.

– Musisz odnaleźć naszą Nillę, bo bez niej ten Dom Kultury przestanie istnieć. Proszę, oto mapa naszego podziemnego królestwa – rzekła, podając mi zwój do ręki. – Tajne przejścia doprowadzą cię do każdej sali naszego domu.

Z głową nabitą przeróżnymi myślami pobiegłam wzdłuż podziemnego korytarza oświetlonego mglistym światłem.  W pewnej chwili mój wzrok przykuł dziwny uskok w ścianie. Dotknąwszy go, wysunęły się drewniane schodki, prowadzące do góry. Z całych sił pchnęłam wieko i znalazłam się w sali muzycznej. Pomieszczenie to było jak otchłań morska – ciemne, granatowe ściany mieszały się ze wszystkimi kolorami wodnego odmętu, kończąc na przepięknym turkusie. Dopiero po chwili dobiegł mnie dźwięk pianina.

Co się dzieje, przecież przy pianinie nie ma nikogo? Przerażona utkwiłam wzrok w klawiaturze.

Nagle moim oczom ukazała się postać nimfy wodnej. Jej blask rozjaśniał całe pomieszczenie, a perłową cerę podkreślały niebieskie włosy, otulające jej szczupłą postać. Miała oczy koloru trawy, czerwone usta i wianek ze stokrotek, który dodawał jej uroku. Mimo że mnie zobaczyła, nie przestawała grać melodii zdającej mi się znajomą.

Co teraz?

Zrezygnowana zaczęłam oglądać pokój. Nic niezwykłego nie przykuło mojej uwagi, gdy nagle zrozumiałam, że wskazówką jest ta niekończąca się melodia. Co to za piosenka, kto ją śpiewa? Próbowałam pomóc sobie grą skojarzeń.

 – Babcia Basia! – krzyknęłam. – Przecież to jej ulubiona piosenka. „Rysunek na szkle” Krzysztofa Krawczyka! – powiedziałam i w tym momencie ściana rozsunęła się niczym w bajce „Sezamie, otwórz się”.

Znalazłam się w fantazyjnym, zielonym pomieszczeniu pełnym szkieł i szyb. Na ścianach znajdowały się pojemniki z pędzlami, które nie wiedzieć czemu, wirowały wokół siebie. Na długim biurku leżało parę namalowanych rysunków na szkle. Moją uwagę przykuł bajecznie kolorowy ptak. Utkwiłam w nim wzrok, gdy nagle jakaś tajemnicza siła wprawiła go w ruch. Wirował nad naszymi głowami, wesoło pogwizdując.

– To sztuka, a sztuka to piękno – usłyszałam głos za sobą. Spojrzałam do tyłu i ujrzałam postać elfa, ze szpiczastymi uszami, rudą czupryną i małą wiewiórką na ramieniu.

Gara, bo tak miała na imię, była przyjazna, poczułam to od razu. To ona zamieszkiwała tę komnatę. Opowiedziała mi, czym się zajmuje i za co jest odpowiedzialna. Mówiła o utalentowanych elfikach, które patrzą na sztukę sercem.

– Rysują na szkle to, co czują – powiedziała, uśmiechając się do mnie.

Po paru minutach rozmowy wskazała mi tajny schowek, który przeniósł mnie do innego pomieszczenia. Była to nieduża sala z wielkim piecem. Na suficie wisiały przeróżne przedmioty z gliny – duże misy, dzbany, figurki aniołków i wiele innych, z których małe ogniki rozświetlały całą salę.                             

 – Gdzie ja jestem? – zapytałam głośno.

– Witaj, w komnacie ceramiki – powiedziała wróżka z przepięknym pióropuszem i suknią uszytą ze złotych piór. – Nazywam się Devrill i jestem opiekunką warsztatów rękodzieła artystycznego. Tworzymy tu niezwykłe skarby kultury ludowej, dzięki którym nie zapomnimy o tradycji. Ale kim ty jesteś? – Zaciekawiona popatrzyła mi prosto w oczy.                                                    

– Chcę wam pomóc odnaleźć zaginioną Nilli – rzekłam.                   

– Jak zatem mogę ci pomóc? – zapytała pewnym głosem.

– Szukam jakiejś wskazówki, może zauważyłaś coś dziwnego w ostatnim czasie? – dopytywałam.

– Niech się zastanowię. Wiesz, parę dni temu, nie wiadomo skąd, pojawiły się tajemnicze drzwi na końcu holu. Wcześniej nigdy ich tam nie było – stwierdziła zamyślona.

– A więc chodźmy! – krzyknęłam podniecona.

Hol był bardzo długi, z drewnianymi oknami, gdzieniegdzie obrośnięty mchem i paprociami. Z daleka zauważyłam niewielkie, niebieskie drzwi. Żadna siła nie była w stanie ich otworzyć. Nagle przyfrunął do nas kolorowy ptak z komnaty szkła. Zaczął nucić piękną melodię z „Wolbromiaków” i wtedy drzwiczki same się otworzyły. Naszym oczom ukazała się gliniana postać dziewczyny-krakowianki trzymającej kwiaty w rękach. To była ona – Nilli. Została zaczarowana.

Ptak nie przestawał śpiewać, a ja za sprawą jakiejś magicznej siły zaczęłam tańczyć znany mi z zajęć układ. Wirowałam wokół figury jak zahipnotyzowana jeszcze przez parę minut, gdy nagle krakowianka ożyła. Po paru chwilach hol zapełnił się po brzegi magicznymi istotami. Przełamałam zły czar. Wszyscy byli ogromnie szczęśliwi, że odzyskali dobrego ducha Domu Kultury w postaci Nilii.

W pewnym momencie podbiegło do mnie kilka skrzatów, pracujących wcześniej w ogrodzie; wzięły mnie na ręce i zaczęły podrzucać do góry. Tak chciały okazać wdzięczność za odnalezienie swojej przyjaciółki. Wirowało mi w głowie i czułam się szczęśliwa, że mi się udało.

– Majka, co z tobą? Już od paru chwil próbuję cię obudzić – usłyszałam głos koleżanki.

Moje ciężkie powieki nie mogły się podnieść.

– Gdzie ja jestem, co się dzieje? – zagubiona zapytałam Julkę.

– No ładnie, tak to jest zabrać cię do kina na ciekawy film –  odpowiedziała ironicznie.

W tym momencie uświadomiłam sobie, że to był tylko sen.

– Ach, szkoda – westchnęłam.

– Dziewczynki, proszę wychodzić, zamykamy – usłyszałam głos z początku sali.

Podniosłam głowę i zobaczyłam panią od biletów. Niespodziewanie dojrzałam iskierkę w jej czarnych oczach…

 

Redakcja i przeprowadzenie konkursu: Magdalena Świerczek-Gryboś
Wyniki konkursu TUTAJ.

Galeria zdjęć:

Zobacz także

Świąteczny rozkład jazdy

Świąteczny rozkład jazdy

29 marca 2024

Zobacz więcej
Kabaret SMILE 23.03.2024

Kabaret SMILE 23.03.2024

24 marca 2024

Zobacz więcej
Spotkanie Wielkanoce w Domu Kultury

Spotkanie Wielkanoce w Domu Kultury

22 marca 2024

Zobacz więcej
Warsztaty Artystyczne – I nabór

Warsztaty Artystyczne – I nabór

14 marca 2024

Zobacz więcej
„EKO POSTAWA – WIELKIE BRAWA!”

„EKO POSTAWA – WIELKIE BRAWA!”

14 marca 2024

Zobacz więcej