Wolbromska Jesień Poetycka - zwycięskie wiersze z kategorii regionalnej - Dom Kultury w Wolbromiu

Wolbromska Jesień Poetycka – zwycięskie wiersze z kategorii regionalnej

Dodał(a): Eliza Ciuła-Hat | poniedziałek, 9 grudnia 2019
Wolbromska Jesień Poetycka – zwycięskie wiersze z kategorii regionalnej

Poniżej prezentujemy wiersze z podium oraz wyróżnienia w kategorii regionalnej naszej I Wolbromskiej Jesieni Poetyckiej pod hasłem „małe ojczyzny i wielkie miłości”.

 

kategoria regionalna

miejsce pierwsze

Antonina Sebesta, godło „Góraleczka I”

Myślenice

 

Tyle lat od miłości”

już tyle lat od miłości popełniam płaskie życie

leniwe jak potok bez szaleństw wodospadu

podskoków, zawirowań, szemrań

no cóż

byłam tylko grą wstępną

bo góry zawsze pchały się na trzeciego

wchodziły nam na głowy

widać to najwyraźniej na zdjęciach

panoszyły się – jak twierdziła babcia

czułam ich oddech na plecach

wysokie wręcz strzeliste

w modnym makijażu ze śniegu i mgły

bardzo lubiły nago pozować do słońca

a ty kochałeś je do utraty tchu

zaliczałeś systematycznie

uzależniony od szorstkiej pieszczoty

chory na gładkość ścianach

po prostu wystawiły mnie do wiatru

a że był to halny

nie jest dla mnie żadną pociechą

powtarzam żadną

 

Relikt glacjalny”

nie wiem czy mam jej zazdrościć

tego rozgłosu medialnego

miejsca w encyklopediach

zasług dla nauki a pośrednio sztuki

bo jak się tak uwijała w stawie gdy świeciło słońce

to od jej ciałka diamentami się mienił

co inspirowało malarzy i poetów

była przedmiotem drobiazgowych dochodzeń

w wyniku których ustalono

że ona skrzelopływka – relikt glacjalny w Tatrach

zmarła tragicznie przez nasze grzechy główne

pychę (poprawianie natury)

chciwość

nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

lenistwo

jednym słowem hodowlę pstrągów

wysycha z żalu za nią

Dwoisty Staw Gąsienicowy

 

Małopolska refleksja”

oślepiają mnie

wszędobylskie samosiejki reklam

słów zbędnych prawdziwe oberwanie

prosto z łąki sprzedają samochody

bo teraz wypas kulturowy to mechaniczne konie

ziemia poci się szronem

drzewa coraz bardziej napełniają się błękitem

zdziczałe kapliczki panikują

czują się nagie

marzę żeby mieć okno

w którym choć czasem pojawiają się góry

te najwyższe z prawdziwego granitu

na znak, że dzień dobry

gdyż one jak kręgosłup podtrzymują w pionie

 

miejsce drugie

Anna Piliszewska, godło „rzep”

Wieliczka

 

SOWA”

zamknięto stację. wszystko sprószone kurzem.

na nieczynnych peronach wygrzewają się koty.

w głównym budynku, w miejscu wyjętego zegara

zagnieździła się sowa – nocami, kiedy żeruje,

ożywa zgnuśniała przestrzeń.

na sowę poluje chłopiec

z procą i z kamykami w przepadzistych kieszeniach –

to rachityczne dziecko o duszy mysikrólika

i wielkich oczach tarsjusza.

kiedyś ustrzeli sowę

i wtedy wszystko zacznie

powtórnie umierać.

 

KOPALNIA PRACUJE”

kopalnia zasuwa pełną parą. jej wnętrze mroczne, wilgotne,

jej mięśnie – białe kamienie.

w płuca

wieże szybowe non stop tłoczą powietrze.

kopalnia cierpliwa – co dnia żmudnie przyzywa

ogorzałych atletów.

kopalnia daje i bierze. daje, kiedy łaskawa: pozwala wydrążać

siebie.

kopalnia głodna – jak człowiek. czarną gębą połyka

stryjka i dziadka.

odtąd będę wysyłać listy

pod ziemię. do ziemi…

 

NIEDOMKNIĘCIE”

zgaszono światła. wszyscy poszli umierać.

jedynie stryjek został i na schodach werandy glansuje

ślubne półbuty. wcześniej zmajstrował

dla nas celofanowe ptaki – z papierków, tych po ślazówkach

i teraz cisza wieczoru szelestliwe ma piórka. kruszy się

końskie włosie w zasupłanych, zetlałych,

czarnych sznurowadłach. możemy otworzyć

dłonie i uwolnić kukułki, drozdy, sępy, jastrzębie – dalej snu

nie odfruną, więc lepiej

odwróćmy głowy, pozbierajmy ze schodów szczotki i zardzewiałe,

niedomknięte, okrągłe

pudełko – pasta do butów zaschła, jej spękana powierzchnia

łuszczy się.

 

miejsce trzecie

Monika Borkowska-Szmit, godło „Księgarz z Witkowic”

Kraków

 

A tramwaj jedzie dalej…”

Promienie słońca uporczywie omijają krakowskie getto –

Nawet jeden przedostaje się przez nowiusieńki mury.

Może to przez macewy1,

Które bezpowrotnie odzierają z resztek złudzeń?

Od rana morze ludzi zalewa plac Zgody.

Z minuty na minutę przybywa tłoczących się w niewyobrażalnym ścisku,

Pośród nich ona – dziesięć kilogramów kruchego ciałka,

W za dużym płaszczu, który lata świetności dawno ma już za sobą.

Zadziera głowę, by spojrzeć spod burzy czarnych loków

Na wysokich, ciągle pokrzykujących panów w idealnie błyszczących butach.

Czeka wraz z głodnym tłumem,

A drżącą ręką nieśmiało sięga po okruszki szarego chleba

Przezornie zostawione w kieszeni na później.

Przez ten skrawek ziemi niczyjej,

Zapomnianej dawno przez Boga

Przejeżdża tramwaj nr 3

Pełen ludzi cieszących się swoją wojenną normalnością.

Dziewczynka wpatruje się w nich uporczywie,

Z otwartymi ustami.

Oni zaś obrzucają ją ukradkowymi spojrzeniami –

Ciekawość okazuje się silniejsza od ewentualnej kary.

Z letargu wyrywa ją horda psów

Zaciekle szczekających.

Za chwilę pozostaną tu tylko niszczejące szafy, kredensy i stoły,

Niemi świadkowie piekielnych wydarzeń.

Z całych sił próbuje nie słyszeć

Płaczu, strzałów i wycia tak przeraźliwego,

Że będzie ją budziło w nocy jeszcze przez kilkadziesiąt lat.

Jeśli przeżyje.

 

wyróżnienia

Irena Wanda Niedzielko, godło „Irka”

Zalasowa

 

Barwy Rzeki”

Dunajec wyssaliśmy z mlekiem matki

płynął w nas od zawsze

na początku lśnił błękitem zapożyczonym od nieba

rozbryzgiwał się w nas słonecznym kroplami

letnich niedzielnych popołudni

i zaskakiwał śnieżną bielą ryb na patelni

(nie mieliśmy sumienia wypominać mu milionów ości)

pozwalał się głaskać po srebrnozimnym grzbiecie

kiedy ostrożnie przechylaliśmy się przez burtę promu

w drodze na niedzielną mszę

z czasem zaczął straszyć brązową głębią

dołów po wybieranym piasku i żwirze

pienistymi wirami a nawet śmiercią

kiedy zesłał na nas czarne wody potopu

często zagarniał też kolory brzegów

przymuloną zieleń łąk i pól

kłujące gąszcze w czerwone kropki malin

giętką szarość wikliny

i kruche złoto liści na jesiennej drodze

gdzie bawiliśmy się w harcerskie podchody

potężne kolumny naddunajeckich drzew

łączyły nas z granatowym kosmosem

w gwiaździste noce pierwszych randek

i tu urywa się powieść

nie rozumiem

jak można urodzić się i dorastać

nie-nad-rzeką

 

Zalasowa”

to nie było moje wymarzone miejsce

na młodość na życie

zbyt jakieś zbyt czyjeś

żeby mogło być jeszcze moje

ja dziecko równiny i rzeki

długo uczyłam się

nadążać za krętymi drogami

i patrzeć prosto w oczy

zielonym pagórkom i lasom

aż poczułam

że nie mam przed nimi

już nic do ukrycia

strząsnęłam z siebie

poczucie tymczasowości zawieszenia

i pozwoliłam wreszcie stopom

opaść na tę ziemię

i zacząć być u siebie

 

Agata Wesołowska, godło „Balsaminka”

Toruń

 

Akwamaryna”

noszę

wbrew nazwie

niebieską bieliznę

idąc

kołyszę

migdały wspomnień

myśli z indygo

a może to

akwamaryna

albo błękit

wolbromski

 

Życzenie”

małopolska

skrzynia wianna

złocony kufer

pirackie skarby

wyspy szczęśliwe

pobiel mnie sobą

w tej chacie

 

Jacek Majcherkiewicz, godło „Pigment”

Gorenice

 

Niedziela”

Słońce przesiane przez liście

spadło złotym ziarnem pod jabłoniami.

Gorący lipiec topi się na pajęczynach,

anioły drzemią na rozgrzanych łąkach.

Kościelny dzwon łamie lepkie powietrze,

wysuszone kapliczki czekają na ludzi.

Na ławce, obok mnie, usiadł Malczewski,

Szymborska i św. Antoni z naszej fary.

Mówimy o sztuce i zielonym Bogu,

który napina sosnowy żagiel

i wyznacza kurs na arkadię.

 

Anna Błachucka, godło „kopystka”

Małogoszcz

 

Na bieluśki górze”

Na bieluśki górze lezy corny kamiń.

Dioboł go tam rzucieł, Kasia siadła na nim.

Siedzi sobie na nim, buciki śnuruje,

chtóry chłopok porzi – tego łocaruje.

Ściogajo grześniki z cały łokolicy.

Dioboł jus sie ciesy, bedzie grzechy liceł

Schodzo sie chłopoki wkiej na jaki ubaw,

taki widok ciesy bardzo Belzebuba.

Zebroł sieły Jasiu, bo Kasie miłuwoł

Kamiń zepchnął z góry, dziuouske wyratuwoł.

Zapamintoj Kasiu – ta co z diobłem trzymo

amantów mo duza, a kochanio – ni mo.

 

Nie bedzie mi…”

1. Nie bedzie mi matula panny wybirała, panny wybirała

bo matula ceko ino taki coby w polu robić chciała.

2. Nie bedzie mi matula chłopca wybirała, chłopca wybirała

Stary dziod mo pole i za jego morgi z chęcią by mnie dała.

3. Nie bedzie mi matula panny wybirała, panny wybirała

bo jo taki sukom coby w teńcuwaniu zimi nie tykała.

4. Nie bedzie mi matula chłopca wybirała, chłopca wybirała

bo matula moja za złote talary syćko by oddała.

5. Nie będzie mi matula panny wybirała, panny wybirała

mnie tako pasuje chtóro wieczorami kochać by się chciała.

6. Nie będzie mi matula chłopca wybirała, chłopca wybirała

jo jus mom Jasieńka, co całuje sielnie, jemu serce dałam.

7. Nie będzie mi matula panny wybirała, panny wybirała

jo jus mom Marysie, co mi buzi dała i serce zabrała.

 

Zosia”

Siedzi se dziewczyna, patrzy w Wierny wode

fale napływajo chwolo ji urode:

Aleś Zosiu piekno, aleś Zosiu śwarno

nie dziw, ze chłopoki do ciebie sie garno.

Powidz-ze mi wodo, chtóry mój kochanek,

bo łazi po nocach za mną z Dołków Franek.

Hale łun dopiro idzie śwarnym krokiem

kiedy cało ćwiortkę wyduldo pod krzokiem.

Ceko na drozynie z Kopaninów Józiek

włosy mo złociuśkie i gładziuśko buzie.

Hale łun roboty nie umie nijaki,

próźniok z niego wielgi i na co mi taki?

I kogos mom wybrać, chtóremu zawierzyć

jakze ich łapcywość do życio przymierzyć.

Mnie się cni po nocach z Bochyńca Marceli

gro na harmunii i ludzi weseli.

Zaszumiała woda, dołem się zmąciła

i diablik skorzystoł, w ćmoku jego siła.

Co sie Kasiu tropis, dyć to syćko jedno

niech ze se chłoposki ciebie na noc wezno.

Niechze popróbujo słodkości do woli,

zanim bedzies wierno, trza wprzód poswawolić.

Posłuchała Kasia porady diablika,

chłopoki, jak źróbki, przysły się wybrykać.

Józiek naloz po tym se żone w Bolminie ,

Franek przywiedł do dom z Rembieszyc Marynie.

Marceli se naloz miejsko do amorów,

a Zosia juz nowych mo adoratorów.

 

Aleksandra Dziubdziela, godło „Rita Lagerlöf”

Wolbrom

 

Muśnięcie domu”

Morza mgieł i zbóż,

góry jabłek w sadzie.

Nizin nie ma i depresji

w wyżyn tej posadzie.

Są bukiety spontaniczne,

co je zbieram, krocząc łąką.

Są rozstaje i zakręty –

taki jest mój Wolbrom.

1Mury getta były zdobione na kształt macew, czyli żydowskich nagrobków.

Gala rozdania nagród (klik)

Galeria zdjęć:

Zobacz także

Mikołajki w Domu Kultury w Wolbromiu

Mikołajki w Domu Kultury w Wolbromiu

6 grudnia 2024

Zobacz więcej
PORWANIE

PORWANIE

30 listopada 2024

Zobacz więcej
Miłość i polityka

Miłość i polityka

15 listopada 2024

Zobacz więcej
11 listopada

11 listopada

15 listopada 2024

Zobacz więcej
Szumański Wojtek – Kołowrotek tour

Szumański Wojtek – Kołowrotek tour

15 listopada 2024

Zobacz więcej